Łączna liczba wyświetleń

sobota, 30 sierpnia 2014

Chcę dobrego nowego początku. Beztroskiego, ciekawego, z miłością, z przesytem, w moim stylu, choć przesłodzonego, innego niż dotychczas, lepszego niż kiedykolwiek, ostatniego.



To jeszcze nie koniec końców,
ale kolejny początek.

Pakujemy nowe rzeczy do starej walizki,
jedziemy w to samo miejsce tworzyć nową historię.

Może chcesz nowych ludzi w starych perspektywach,
A może starych ludzi w nowych.

A może żadnych perspektyw z jakimiś ludźmi.

Może jeden przypadek z człowiekiem bez planów.

Może warto postawić na pietra,
mały cykor za szczęście - brzmi niepokojąco.

Hazardzistka od dziś,
co przepuszcza niepowodzenie za powodzenie.








piątek, 22 sierpnia 2014



krzyczeć w poduszkę to mało
biec, żeby stracić oddech to mało
kląć, wyklinać, przeklinać siebie w głowie to mało
nie spać to mało

skakać z poirytowania to mało
trząść się to mało

odwagi za mało
myślę za dużo


nie płacz, nie płacz
spróbuj jeszcze raz, ale zanim spróbujesz

krzycz, biegnij, klnij, nie śpij, skacz,
no to mocniej
krzyczę, biegnę, nie śpię, klnę, skaczę,


i nie pomaga 

i dalej myślę

i figa


drżę, w głowie milion teorii spiskowych

ironia losu
czuję niedosyt, to źle?










środa, 20 sierpnia 2014


Nic bardziej gorzkiego, taka bezradność i taka gorycz, ulatnia się tylko wtedy, kiedy robisz dla kogoś coś, czego sam potrzebujesz, czego Ci brak.
To smutne, albo żałosne.. Tak żałosne, niewątpliwie.
Organizujesz przedstawienie, gdzie dwóch bohaterów i grasz tylko Ty.
Upraszczasz ludziom życie, rozwiązujesz ich problemy. Jesteś jak twoja mama, która pierwszy raz pokazuje Ci jak umyć patelnię, myje ją tylko dlatego, żebyś ty później wiedział jak to zrobić.
To taka twoja prośba o pomoc, tylko, że Twoja mama, robi to raz, a później zostawia zlew pełny brudnych garów tylko dla Ciebie, a Ty codziennie pokazujesz innym czego Ci trzeba
i nikt nie poda Ci nawet płynu do naczyń. Mówisz, że zależy Ci na ich szczęściu, a jedyne co próbujesz im powiedzieć, to że sam go nie masz i  potrzebujesz pomocy, żeby poradzić sobie ze sobą.
Kończy ci się woda i siła do szorowania nieswoich brudów.

Bolesne to udawanie, szarpie, rozrywa, nabawia nerwicy, ale nie przestajesz.
Naiwny jesteś i zakładasz, że ludzie się zmieniają, a oni wciąż są tacy sami.
Paranoiczni i protekcjonalini egocentrycy.


Czekasz na zmiany, a zmiany są zbyt ryzykowne, niewygodne, dlatego oni wszyscy z nich rezygnują i kiszą się w swoim chorym samouwielbieniu.
Samouwielbienie pochłania Ziemię, która przypomina przez to owoc aronii,
z wierzchu jest okrągły i gładki, ale kiedy spróbujesz go zasmakować, to dostrzegasz, że błyszcząca skórka jest tylko pozorem, a dziewięćdziesiąt procent owocu to cierpki miąższ.

Skąd ta cierpkość pytasz?


I tu się zastanów.

Bóg zawiódł? Żywioł? Ci dwulicowi ludzie?
A może to z Tobą jest coś nie tak?
Może tracisz siłę na zbyt cichy krzyk,

albo na zbyt cichy krzyk nie do tych co trzeba?

Sztuką jest znaleźć te dziesięć procent dobra.




ostatkiem sił od tego jestem, choć zapominasz - ja nie mam nikogo takiego






środa, 13 sierpnia 2014



To właśnie na tym to polega?
Ma trwać jedenaście godzin i skończyć się przed kolacją?

Jak ostatni,

skrzywdzony

czujesz, że boli,
a kiedy wołasz o pomoc,

karcą ten krzyk,

ucinają go.

A może głos sam się łamie, zmęczony horrorem opada z sił,
bo już się nie boisz,

bo rezygnujesz.

Widzę, że nie chcą zrozumieć.

Ta błoga zwyczajność, co trwa tak krótko,
kończy się,

bo belki w swoim nie widzą.






środa, 6 sierpnia 2014








We’re damned after all.
Through fortune and flame we fall.
And if you can stay then I’ll show you the way,
to return from the ashes you call.

We all carry on,
When our brothers in arms are gone,
So raise your glass high,
For tomorrow we die,


And return from the ashes you call.



niedziela, 3 sierpnia 2014




Kupić parasol,
to jak kolaborować z nikczemnością.
A ja nie boję się deszczu,
boję się zbiegów, co przed prawdą na łeb, na szyję..

Ta woda, co zrywa spódnice okrywające krótkie nogi kłamstw,
co zmywa błoto, którym obrzuceni są najczystsi,
bagno, do którego wrzuceni byli mądrzejsi,

ona jedna wie, kiedy spaść z nieba,
choć często nie spada.

Na litość wszystkich!
Te krople.
Zbawienne krople moralności,
jak ostatnie tchnienia nadziei.