Łączna liczba wyświetleń
niedziela, 20 lipca 2014
Mówi się, że przyjaciel to jedyna osoba, która może cię zbesztać, byle tylko postawić na nogi, wypomnieć Ci najgorsze z najgorszych faktów o Tobie, przyznać, że jesteś do chrzanu, nazwać Cię pieprzonym egoistą, znieczulicą, rozpuszczonym bachorem.
Ale tak naprawdę jaki to ma sens, skoro przekroczenie progu drzwi równa się konfrontacji z jakże "szczerym" pełnym zachłanności światem, gdzie każdy zakamarek pokrywają ludzie wyrzucający wszystkim ich najwieksze i najmniejsze niepowodzenia, ludzie bez skrupułów kroczący po trupach swoich bliskich byleby musnąć zaledwie skrawka wyidealizowanej rzeczywistości, która jednak zupełnie obiektywnie patrząc , sama w sobie ocieka beznadzieją.
Bo co to za perfekcja, rozkosz, podparta jedynie materializmem?
Dlatego właśnie skłaniam się ku stwierdzeniu, że przyjaciel to właśnie ta osoba, która dzwoni do Ciebie o 7 rano i mówi o zapowidającym się świetnym dniu, kiedy za oknem rzuca żabami, a termometr wskazuje 3 stopnie, która mówi szpetem kiedy boli Cię głowa, to ta osoba, która wyciąga Cię z domu, kiedy masz masę pracy, która czyta Ci na głos podręcznik do biologii, kiedy genetyka okazuje się być twoim największym wrogiem. Która mówi , że jest beznadziejnie, kiedy rzeczywiście jest beznadziejnie, ale wspomina o tym tylko po to, żeby Ci pomóc, to ta osoba, która się z tobą utożsamia, to właśnie ta osoba, która jest ucieleśnieniem twojego szczęścia. Razem z nią kreujesz swoje życie.
Oto cała tajemnica życia: ludzie którzy cię otaczają i uchodzą za twoich przyjaciół są właśnie od tego, muszą sprawić, że uwierzysz, że powodzenie i szczęście to coś bardziej pewnego niż to, że woda jest mokra.
Ale nie byli przyjaciele, Ci prawdziwi.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz