Ciągnęło mnie w tamtą stronę,
chociaż padał deszcz.
Tak, miałam nadzieję, że Cię tam zobaczę,
naprawdę.
Wymyśliłam sobie,
że zaczniemy rozmawiać.
Rozpoczniemy fascynującą wymianę zdań na temat rytualnych mordów azteckich wojowników,
którzy krwią swoją poili słońce,
a po śmierci wracali pod postaciami motyli
i o pogodzie.
Zaproponujesz mi papierosa,
a ja odmówię.
Będziemy gapić się w słońce, które znika za horyzontem
i zastanawiać się o czym myślą teraz niemowlęta
z Ameryki Łacińskiej,
na przykład.
Wspomnimy wspólną przeszłość,
nasze jedno życie.
wrotko-buty, Boba Budowniczego
i czarno biały telewizor w kuchni.
Zacznę krzyczeć,
kląć, tupać nogami, wrzeszczeć o Tobie i o mnie.
Przeprosisz
i znowu,
i znowu,
jeszcze raz,
oblejesz się rumieńcem,
później ja.
Chwycisz za rękę w drodze do domu,
powiesz jak bardzo tęskniłeś..
Wyśmieję Cię, wierząc jednocześnie,
powiem, że to kupuję.
Zaprosisz mnie na herbatę.
Będziemy widywać się codziennie,
w tym samym albo innym miejscu
i kreślić kamieniem na chodniku daty kolejnych dni.
Na 18 urodziny dostanę od Ciebie bukiet czerwonych tulipanów.
Po raz pierwszy od dawna
ucieszę się na twój widok
i znów przyznam się, że kocham przyjaciela.
Pójdziemy na studia,
na jedną uczelnię.
Razem będziemy przeklinać pieprzoną rzeczywistość
do czasu,
kiedy staniesz nad marmurową mogiłą wspomnień z pękiem trawy
i czerwonym tulipanem.
Plan idealny, doskonały, mistrzowski, nienaganny.
Dlatego właśnie nie poszłam,
bo bałam się, że to wszystko się nie wydarzy.
nie warto nadziejami ingerować w przyjaźń. naprawdę nie warto...
OdpowiedzUsuńMożna modlić się do przyjaźni, ale i pacież, i przekleństwo znaczą tyle co nic, kiedy tej przyjaźni już dawno nie ma.
UsuńPozostaje mi tylko mniemać o tym, co mogłabym zmienić, gdyby było to możliwe.
Pozdrwiam,
▲▼